Mija nam powoli 37 tydzień ciąży, czyli mały mógłby już spokojnie zdecydować się na wyjście na świat. Cóż, jeszcze końca nie widać (obawiam się zresztą, że z moim podejściem mogę przegapić pierwsze tego zapowiedzi), jednak pora wydaje się być idealna na małe podsumowanie tego, jak moje wyobrażenia, plany i wszystkie ciążowe mity mają się w moim przypadku do rzeczywistości.
Nie wiem, jak to zazwyczaj bywa, dla nas jednak ciąża była raczej przewidywalna i bezbolesna. Cóż, pozostało tylko liczyć, że równie dobrze pójdzie nam z porodem ;) Niewiele rzeczy mnie zaskoczyło, ale ciekawa jestem, jak Wasze doświadczenia można porównać z moimi.
1. Nastawienie początkowe wcale nie ulega zmianie pod wpływem upływu czasu.
Do ciąży podeszłam metodycznie - wszystko było zaplanowane i wyliczone co do miesiąca. I możecie się śmiać do rozpuku, ale wciąż utrzymuję, że było to najlepsze podejście jakie mogliśmy sobie wymarzyć, bo wpłynęło na przebieg tych 9 miesięcy w bardzo pozytywny sposób:
- ani trochę nie umniejszył naszej radości z pozytywnego testu fakt, że po prostu zakładaliśmy, że się udało;
- mdłości powstają w głowie - wierzę w to i jestem święcie przekonana, że tak jest - bo skoro tyle kobiet na nie cierpi, a ja nie poczułam najmniejszej ochoty do porannych biegów do toalety to chyba efekt psychologiczny ("przecież nie mogę mieć mdłości, bo tyle pracy przede mną") musiał być kluczowy;
- wiem, że to na pewno przypadek (ha! a może jednak wierzę, że nie?), ale uważam, że fakt zaplanowania sobie, że chcemy mieć w domu synka był dobrym podejściem - nie mówię, że nie cieszyłabym się z córeczki, ale cóż - taki był plan i tyle;
- nastawienie, że ciąża to nie choroba i mogę wszystko - o ile łatwiej jest mi teraz przypomnieć sobie, że tak jest, nawet gdy mam ochotę nic nie robić i narzekać od świtu do zmierzchu!
2. Mit oszczędzania się i dźwigania ciężarów.
Dobrze, przyznaję, patrzę z punktu widzenia ciężarówki, która doświadczyła cudownej ciąży fizjologicznej bez najmniejszych przygód. I właśnie z tego punktu widzenia potwierdzam - kobieta w ciąży może wszystko! Skutecznie zniechęciłam życzliwych i mniej życzliwych ludzi do gadania, że mam nie dźwigać, od zabierania mi reklamówek w drodze z Biedronki i komentowania czy wnoszenie zakupów na nasze poddasze jest odpowiednim zajęciem dla ciężarnej. Do teraz noszę zakupy, podczas remontu wnosiłam na górę panele, meble, pomagałam przestawiać i ustawiać, nie mówiąc już o sprzątaniu i do tej pory śmieszy mnie podejście kobiet w 3 miesiącu (chodzących ze mną na zajęcia z gimnastyki), które swoim facetom powierzały nawet głupie odkurzanie. Oszczędzać się - pewnie, w granicach rozsądku. Gdy nie byłam w ciąży też potrafiłam powiedzieć, że nie dam rady czegoś zrobić, bo jestem zmęczona. W tej kwestii wielki brzuch niczego nie zmienia.
3. Mit kobiety, która w ciąży wygląda piękniej niż zazwyczaj i faceta, który woli krągłości.
Od początku wiedziałam, że to tylko mit. Z moim mężem zgadzamy się w 100% co do jednego - im chudsza i bardziej koścista kobieta tym lepiej ;) Oczywiście bez przesady, ale Anja Rubik nie jest naszym zdaniem absolutnie za chuda. W związku z tym wiedziałam, że moja ciążowa figura nie będzie się podobać ani mnie (dalej tak twierdzę!), ani jemu. Jednocześnie podchodziłam i dalej podchodzę do tej sprawy z dystansem - ciąży nie da się oddzielić od przybrania na wadze, nie znaczy to jednak, że nie można wrócić do formy najszybciej jak to możliwe i właśnie to zamierzam zrobić - kolejny plan do wykonania.
4. Syndrom wicia gniazda.
Kolejny mit - kiedy na początku ciąży znajome mówiły mi, że przyjdzie etap, kiedy będę rozpływać się nad miniaturowymi skarpetkami, śmiałam się z tego gadania. Cóż, tak zostało - ten czas dalej dla mnie nie nadszedł. Zakupy zrobiłam w ekspresowym tempie, aby mieć to za sobą, w myśl zasady, że noworodek i tak zaraz wyrośnie ze wszystkiego. Niezbędne rzeczy (naprawdę niezbędne) zakupiliśmy przez Internet, ale patrząc na dłuuuuuugie rozpiski wyprawek pojawiających się na różnych blogach śmiem twierdzić, że kupiliśmy jakąś 1/4 rzeczy, w które zaopatrują się inni rodzice. Cóż, nie żyjemy na końcu świata i zawsze zdążymy zrobić zakupy :)
5. Forma przed ciążą ma ogromne znaczenie.
Niby oczywiste, ale dopiero teraz mogę to obiektywnie potwierdzić. Dzięki dobrej kondycji i formie, nad którą długo pracowałam zanim zdecydowaliśmy się na dziecko do tej pory czuję się lepiej niż zapewne połowa ciężarówek świata. Dalej jestem w stanie bez problemu ćwiczyć (nie mogę się tylko doczekać, kiedy bezkarnie godzinami będę robić brzuszki!), funkcjonuję cały dzień jak każdy normalny człowiek, a teraz kiedy brzuch mi się trochę obniżył jestem też w stanie wejść po schodach bez zmęczenia i zadyszki. Jednym słowem - zadbana sylwetka górą w każdej sytuacji!
6. Zachcianki ciążowe.
Jak dla mnie - mit obalony. Nie ma czegoś takiego jak zachcianki ciążowe. Powiedzmy to sobie szczerze - każda kobieta ma raz na jakiś czas zachcianki, niezależnie od tego, czy jest akurat w ciąży czy nie. Po prostu większość brzuchatych nie walczy z nimi i pozwala sobie na zbyt wiele usprawiedliwiając się swoim stanem. Moje żywienie w ciąży nie zmieniło się ani odrobinę i wcale nad tym nie płaczę - nie brakuje mi śledzi czy ogórków kiszonych zagryzanych czekoladą.
7. Mój brzuch jest nadal moim brzuchem.
Zgodnie z oczekiwaniami okazało się, że dalej nie lubię, gdy ktoś obcy (czyli ktoś poza mną i mężem) dotyka mojego brzucha. Strzeżcie się więc, jeśli nie chcecie narazić się na gniew ciężarnej - brzuchy to nasza prywatna sprawa!
8. Hormony, hormony i jeszcze raz hormony.
Obalam mit, że ciężarną rządzą hormony. Nieprawda, wszystko co powiedziałam w nerwach lub przez łzy było normalną reakcją, a nie zupełnie niezależną ode mnie rządzoną przez moje ciało. Zdaję sobie sprawę, że tym sposobem odbieram sobie tak lubiane przez ciężarne usprawiedliwienie i biorę odpowiedzialność za WSZYSTKIE wredne rzeczy zrobione przeze mnie przez ostatnie 9 miesięcy, jednak obiektywnie rzecz biorąc - nie czuję się rządzona przez hormony bardziej niż zazwyczaj.
9. Jedzenie za dwoje.
Chyba nie muszę Wam mówić, że zupełnie nie zgadzam się z takim podejściem. W moim odczuciu nie zrobiłam się podczas ciąży ani trochę bardziej głodna i raczej muszę pilnować się, żeby zjeść o tę odrobinę kalorii więcej, jak lekarz przykazał. Pamiętajcie, nie musimy być wielorybami, nawet jeśli chwilami właśnie tak się czujemy!
10. Ciąża to najcudowniejszy okres w życiu kobiety.
Obalam. Swojego podejścia nie zmienię i mimo całej radości jaką niesie ze sobą oczekiwanie małego brzdąca ciężarna kobieta nie ma szans czuć się lepiej niż lżejsza o kilkanaście kilo, nieograniczona ruchowo, seksowna laska na szpilkach. I nie wmówicie mi, że jest inaczej! ;)
Podkreślam, te 10 punktów to moje osobiste podejście i mimo że spodziewam się stukania się w głowę przy czytaniu tych wypocin - może ktoś tam poczuje się lepiej patrząc z dystansem na "pół-żartem pół-serio" podejście do ciąży, bo przecież nie możemy być zawsze śmiertelnie poważni i nie musimy zgadzać się ze wszystkim, co teoretycznie jest powszechnie przyjętą normą. Trzymajcie więc kciuki, abym bóle porodowe przyjęła z podobnym dystansem i spokojem - bo może się okazać, że dużo wycierpię dopiero teraz - skoro ciąża była taką łatwizną?
A jak to było u Was, hę?
fot. Krystian Nawrocki
dobitnie, ale sama prawda ;) u mnie niemal identycznie, a to dopiero 33tc
OdpowiedzUsuńPrawdy i mity Ok :) ale.... Ania Rubik nie jest za chuda.....(?) to jak Waszym zdaniem wygląda ktoś za chudy...?
OdpowiedzUsuńPowodzenia :)
oj z tymi mdłościami nie jest tak do końca.. Jest MNÓSTWO kobiet które myślały " przecież nie mogę mieć mdłości, bo schudnę jeszcze trochę i stracę dziecko" - i niestety, mdłości wcale to nie zniechęca. Może Ty nie jesteś po prostu przypadkiem któremu towarzyszyły mdłości, i nie jest to Twoją zaletą, jak i winą wielu kobiet że nie mogą ich powstrzymać ;).
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Zgadzam się w 100%! Jestem w 39 tygodniu i czuję się jak wieloryb, nie mogę się doczekać aż wrócę jak najszybciej do dawnej formy.
OdpowiedzUsuńWszystko co piszesz jest prawdą! Popieram!