Czego uczy nas maluszek? (i kilka fotek ;))


Cierpliwości i pokory przede wszystkim. Ale czego poza tym może nas nauczyć malutkie, płaczliwe, śpiące w najdziwniejszych godzinach dziecko?

Wydawało się, że będzie tylko kolorowo, tylko różowo nawet. Rzeczywistość oczywiście zaskakuje, bo życie przy dziecku właściwie nigdy nie jest różowe - ale jakie właściwie jest? Na to pytanie ciężko odpowiedzieć. Życie przy maleństwie ma wiele barw i jeszcze więcej odcieni, jest trudniejsze niż by się mogło wydawać i jednocześnie łatwiejsze niż można się było spodziewać. Jest zaskakujące i jednocześnie bardzo przewidywalne. Jest pełne kupy i ulewającego się mleka, ale pachnące dziecięcą oliwką i delikatnym proszkiem do prania. W dwóch słowach - życie z małym dzieckiem jest pełne skrajności.

To, co mnie zawsze zaskakuje, to konta instagramowe, na których dzieci zawsze są radosne, czyste albo po prostu śpią. Jak Wy to wszystkie robicie, instamatki? Moje dziecię śpi wtedy, kiedy akurat wcale bym tego nie chciała, a kiedy już śpi, to i ja najczęściej padam z nóg i nawet nie mam jak mu zrobić słodkiego zdjęcia. Albo jest już na to za ciemno. Moje dziecię rzadko kiedy jest czyste - co kupa to katastrofa, nie mówiąc już o tym, że ślini się jak głodny buldog i to wcale nie wtedy, gdy jest głodny. Moje dziecię jest marudne i płacze - zawsze wtedy, gdy akurat nie mam na to cierpliwości. No i jest przerażająco przewidywalne - zawsze mogę przewidzieć, że kiedy przewiduję czterogodzinny sen, to mogę sobie o nim tylko pomarzyć :D

Ale jednocześnie moje dziecię budząc mnie po piątej rano obdarza mnie tak słodkim, bezzębnym uśmiechem, że wybaczyłabym mu wszystko. Wyzwala we mnie takie pokłady pozytywnej energii i spokoju, że nawet w najgorszym nastroju gdy go przytulę to robi się jakoś tak lepiej. Sprawia, że nawet gdy padam z nóg i ktoś wreszcie postanowi pomóc i zająć się nim chwilę - ja i tak tylko siedzę i zachwycam się tym, jak ślicznie się uśmiecha i jakich to nowych dźwięków się nauczył.

I chociaż czasem w środku nocy po prostu mam go dosyć, to gdy zacznę karmić, przytulę tę małą główkę i poczuję słodki zapach ciała niemowlaka - złe emocje tak szybko znikają. 

Czego więc uczą nas dzieci? Że choć to trudne, musimy płynąć z prądem. Że nie możemy powiedzieć zaczekaj, teraz nie mam dla Ciebie czasu. Że nagle wszystkie inne sprawy muszą być wykonane dużo szybciej i w czasie, kiedy maluch akurat na to pozwolił. Ktoś pytał mnie na facebooku, jakim cudem godzę opiekę nad niemowlakiem, prowadzenie własnej firmy i zamiłowanie do kuchni. Prawda jest taka, że nie godzę. Próbuję jakoś żonglować, tu zrobić coś, tam coś innego. I mimo stałej obecności Męża i pomocy przyjaciółki zawsze zostaje coś, co miało być zrobione. Zawsze "miałam to, miałam tamto". Tysiąc rzeczy miałam, ale nie zdążyłam. A jeśli ktoś twierdzi, że wyrabia się ze wszystkim - cóż, albo ma tak mało roboty albo po prostu ściemnia. A może już pogodził się, że to "wszystko" to nie jest to samo "wszystko" co przed urodzeniem dziecka? Cóż, ja się z tym nie pogodziłam i stwierdzam, że gdzieś muszą drzemać pokłady energii potrzebne do wykonania wszystkiego, na co mam ochotę ;)

A tu kilka zdjęć z naszego życia ostatnimi czasy :)







Brak komentarzy:

Prześlij komentarz